Dystanse w zbrojeniu to podstawa

Wiele lat pracuję w budowlance, miałem styczność z różnymi ludźmi i myślałem, że widziałem już wszystko, aż szef przysłał nam do pomocy swojego bratanka Staśka. Ponoć chłopak miał powtarzać rok na studiach i rodzice zamiast wysłać go, jak co roku na wakacje, załatwili mu robotę, żeby zobaczył, co to znaczy ciężka praca. O tym, jak będzie ciężka nasza współpraca, mieliśmy się dopiero przekonać.

Ważna rola dystansów zbrojeniowych

Dystanse do zbrojeńNa początku przydzieliłem mu proste zajęcie, którym było noszenie worków z cementem. Pierwszego dnia tak się zmęczył, że mało nam nie padł, więc szef zabronił mi dawać mu zadań, wymagających dużego wysiłku fizycznego. Nie wiem, co to za chłop, co nie daje rady przenieść kilku worków cementu. Dorzucanie piasku łopatą do betoniarki też okazało się zbytnio męczące dla Staśka. Na szczęście murowanie okazało się dla niego odpowiednim zajęciem. Co prawda cały czas musiał go ktoś nadzorować, żeby stawiał cegły prosto, ale przynajmniej nie skarżył się na nas wujowi. Wydawało mi się, że nawet polubił tę pracę z nami. Czasem pomagał też chłopakom ustawiać zbrojenia, muszę przyznać, że nawet nieźle mu to szło. Pewnego dnia, kiedy mieliśmy we dwóch wylewać beton na posadzkę, dostałem telefon, że muszę jechać na inną budowę, bo pojawił się jakiś problem z projektem. Jako, że Stasiek był już wprawiony w układaniu zbrojeń, nakazałem mu, żeby zaczął sam układać, a ja jak wrócę to poprawię i wtedy wylejemy beton. Obawiałem się trochę zostawić go samego, ale nie miałem wyjścia. Nie mogłem nikogo ściągnąć do pomocy, bo wszyscy byli zajęci na innych zleceniach. Kiedy wróciłem, przeraził mnie widok, tego, co zastałem. Stasiek wybierał łopatą beton, który sam wylał. Jeden rzut oka mi wystarczył, już wszystko wiedziałem. Stasiek zapomniał, że przed wylaniem betonu trzeba położyć dystanse do zbrojeń, żeby nic się nie przesunęło. Dystanse trzymają elementy zbrojenia na miejscu, zapobiegają takim sytuacjom, jak tutaj, że przy wylewaniu betonu cała konstrukcja się wykrzywiła.

Stasiek tłumaczył się, że chciał pokazać, że już się nauczył sam pracować, że nie trzeba go pilnować, jak małego dziecka, ale niestety mu nie wyszło. Nie pozostało mi nic innego, jak pomóc biedakowi to wszystko oczyścić i ułożyć od nowa, tym razem z dystansami. Mimo, że Stasiek zaczął się starać, to wszyscy odetchnęliśmy, kiedy wrócił na uczelnię.